20 sierpnia 2016

Spacerkiem po Barcelonie

Witam po zdecydowanie przydługiej przerwie. Dziękuję wszystkim, którzy o mnie pamiętali, zostawili komentarze pod ostatnim paryskim postem. Wyprowadzka z Paryża, poszukiwanie mieszkania w Lyonie, przenosiny z jednego mieszkania tymczasowego do innego, odnawianie nowego gniazdka, "wprowadzka", urządzanie mieszkania i wreszcie upragnione wakacje pochłonęły mnie bez reszty. Na szczęście chaos ustępuje miejsca ładowi, pokoje przypominają wreszcie miejsca do życia, a znalezienie dowolnego kuchennego sprzętu, czy patelni nie zabiera pół dnia ( patelni szukałam ponad tydzień, ale to pikuś;)) Najwyższa, więc pora odkurzyć bloga, co niniejszym czynię. Zapraszam Was dziś do...Barcelony. Lyon musi poczekać, nawet nie mam z niego jeszcze ani jednego zdjęcia. "Czołówka" bloga też się zdeaktualizowała, więc wkrótce nastąpią nieuniknione zmiany.
Ponieważ krótki urlop spędziłam we francuskiej Langwedocji, blisko hiszpańskiej granicy, wycieczka do Barcelony była nieunikniona. Spędziłam tam zaledwie kilkanaście godzin, nie mogę zatem powiedzieć, że poznałam miasto. Mam tylko pierwsze wrażenia. 
O Barcelonie tak pięknie śpiewał Freddy Mercury i Montserrat Caballe. Słyszałam tyle zachwytów nad tym miastem, że spodziewałam się iż powali mnie na kolana, zawładnie wyobraźnią i pozostawi nieuleczalną tęsknotę. I co? I czekam nadal.. Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało, ale gdyby nie Gaudi, który odcisnął swe piętno, Barcelona nie wyróżniałaby się niczym szczególnym. Zdaję sobie sprawę, że tak krótka wizyta w upalnym, zatłoczonym turystami mieście rządzi się swoimi prawami, ale...pozostał niedosyt. Natomiast ceny biletów wzbudziły niesmak. 20 euro za wstęp gdziekolwiek to przesada. W Paryżu przeciętne ceny biletów to 10-13 euro. Wstęp do najsłynniejszego parku Guell jest wolny, ale dostęp do tarasu ze słynnymi mozaikami jest płatny a dodatkowo w samo południe były dostępne bilety na 17.30. Za parking przyszło nam zapłacić prawie 45 euro, choć w/g cennika maksymalna cena to 25 euro. Rozumiecie więc, że Barcelona pozostawiła pewien niesmak. Za to zjedzona w przypadkowej knajpce paella była prawie tak dobra jak ta w Lizbonie. 
Zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na mnie Sagrada Familia. Ta wciąż budowana świątynia wznoszona jest z pieniędzy prywatnych. Kupując bilet mam zatem swój maleńki wkład. Zobaczcie sami jaka jest niezwykła. Zapraszam!


 Widok na Sagradę Familię z parku Guell


 Świątynia pełna jest symboliki, każda fasada jest w innym stylu a wnętrze inspirowane jest drzewami.








 Park Guell



To też jest Barcelona

Casa Mila, budynek mieszkalny projektu Gaudiego, poniżej klatka schodowa.



Casa Batllo powyżej, a poniżej kilka ujęć z najsłynniejszej ulicy Barcelony czyli la Rambli, którą można dojść aż do portu








I jak Wam się podobało?

DZIĘKUJĘ ZA ODWIEDZINY I DO NIEBAWEM ;))