22 listopada 2015

Z paryskiej piekarni

Ciasta i ciasteczka jak dzieła sztuki, cukiernie wyglądające jak ekskluzywne butiki, piękne, szklane gabloty, opakowania godne biżuterii - oto słodki paryski raj. Cukiernicze cudeńka godne stołów królewskich dostępne są dziś również w zwykłych piekarniach. Konkurencja jest ogromna! Blisko mego domu jest ich aż 5, odległych od siebie zaledwie o kilkadziesiąt metrów i we wszystkich jest ruch! Wśród sprzedawanych pyszności królują bagietki i rogaliki, ale każda piekarnia proponuje również słodkie wypieki zwane viennoiserie głównie z ciasta francuskiego, które dzieci jadają chętnie na podwieczorek a pozostali od rana do wieczora ;) To jednak nie wszystko. W każdej piekarni można kupić też ciasta i ciasteczka i, wierzcie mi, jest w czym wybierać. Tradycyjnie Francuzi kupują słodkości na niedzielny deser. Wybór nie jest prosty, ponieważ wszystko jest piękne, kusi ferią barw i smaków. Na szczycie paryskich wypieków są oczywiście słynne makaroniki, ale one zasługują na oddzielne potraktowanie. Dziś zapraszam Was na małe, niedzielne co nieco ze zwykłej, paryskiej piekarni.  Nie oglądajcie tego " na głodniaka" ;)) Nie biorę na siebie odpowiedzialności za niekontrolowane napady łakomstwa. Zapraszam!




Słynne ciasteczko truskawkowe, występuje również w kilkuosobowym wariancie. Smakuje jak lekki i puszysty tort śmietanowy a do tego jest pełen świeżych truskawek.


Tarteletka cytrynowa z bezą, czyli klasyka gatunku.


Mus z ciemnej czekolady z gruszkami na chrupiącym spodzie.


Lekki i puszysty mus czekoladowy w ciemnej polewie.


Słynne religieuse czyli zakonnica powstało w 1856 r w paryskiej kawiarni Frascati. Składa się z dwóch ptysiów wypełnionych kremem cukierniczym o czekoladowym lub kawowym smaku i polanych czekoladą lub polewą kawową. Głowa i brzuszek sklejone są delikatnym, maślanym kremem.


Oto słynna opera,która powstała na cześć aktorów paryskiej Opery Garnier. W 1955 r. C. Gavillon stworzył to dzieło doskonałe dla słynnej cukierni Dalloyau. Ciasteczko to ma trzy warstwy orzechowego biszkoptu nasączonego kawowym syropem, przełożone jest kawowym kremem maślanym i polane błyszczącą glazurą z ciemnej czekolady.




I jak Wam się podobało?

DZIĘKUJĘ ZA ODWIEDZINY!

13 listopada 2015

Tarta pomarańczowa z bezą

 Gdy natknęłam się na ten przepis wiedziałam, że muszę go wypróbować. Wraz z jesienną aurą pomarańcze coraz częściej wdzierają się do mojego domu. Jestem, co prawda, miłośniczką tarty cytrynowej, ale wariant pomarańczowy wydaje mi się równie kuszący. Poza tym na Salon du Chocolat kupiłam butelkę Grand Marnier, miałam więc pretekst by ją otworzyć.
Jak będzie widać na moich zdjęciach dość grubo rozwałkowałam ciasto, przez co tarta nie wyszła dość finezyjnie, ale i tak w całości zniknęła ;))
Życzę miłej zabawy przy pieczeniu!

Składniki

na ciasto

110 gr masła
1 jajo
200 gr mąki
80 gr cukru pudru
20 gr mielonych migdałów

na krem

5 pomarańczy (200 ml wyciśniętego soku)
4 jaja
80 gr masła
100 gr cukru 

na włoską bezę

 50 gr białek
125 gr drobnego cukru

Przygotowanie

Robię ciasto. Siekam masło i szybko zagniatam wszystkie składniki. Formuję kulę i chłodzę 1 godzinę w lodówce.
Robię krem. Ocieram skórkę z jednej pomarańczy i wyciskam ze wszystkich sok. W misce mieszam całe jaja z cukrem. Podgrzewam sok pomarańczowy z masłem. Gdy się zagotuje zdejmuję z ognia i wlewam na jajka ciągle mieszając. Wlewam wszystko znów do garnka, stawiam na niewielkim ogniu i mieszam nieustannie do pierwszych bąbelków czyli do momentu, gdy masa zacznie się gotować. Przykrywam folią spożywczą i odstawiam do schłodzenia.
Piekarnik nagrzewam do 180 stopni.
Wyjmuję ciasto z lodówki. Rozwałkowuję i wylepiam nim płaską formę do tart. Nakłuwam dno widelcem i wstawiam na 30 minut do pieczenia. Wyjmuję, studzę i wlewam na nie masę pomarańczową.
Pora na bezę. Do jej przygotowania przydatny jest termometr. Do garnka wlewam 80 ml wody, wsypuję cukier i gotuję syrop. W tym samym czasie ubijam białka. Gdy piana jest wciąż elastyczna ( nie może być zbyt długo ubijana bo robi się krucha) wlewam cukrowy syrop o temperaturze 115-120 stopni. Robię to powoli nieustająco ubijając pianę. Studzę nadal ubijając ( porządny robot kuchenny jest mile widziany).
Przekładam bezę do plastikowego rękawa cukierniczego. Wyciskam bezę na tartę. Można nałożyć ją szpatułką. Na koniec opalam bezę przy użyciu palnika i gotowe. Powodzenia i smacznego!



12 listopada 2015

Steki wołowe z zapiekanymi ziemniakami i sosem z czerwonego wina

Robiąc porządny sos trzeba zarezerwować sobie godzinkę. Nie można go poganiać. Sekret polega na tym, że wodę czy bulion trzeba wlewać porcjami ( na 3-4 razy). Na średnim ogniu należy ją odparować do połowy pierwotnej objętości i dopiero wtedy wlać kolejną porcję płynu. Nie wolno też robić tego zbyt szybko, bo wraz z parą ulotni się smak, a chodzi o to by go wydobyć i zatrzymać. Ta zasada dotyczy wszystkich sosów, niezależnie z czego je przyrządzamy. I jeszcze jedna sprawa, trzeba kierować się intuicją. Gdy sos ma pożądaną przez nas konsystencję, to choćby zostało nam jeszcze trochę bulionu nie należy go więcej dodawać. W kuchni czasem trzeba kierować się nosem ;)  Za to w czasie, gdy sos nabiera mocy można przygotować resztę obiadu. 

Składniki
na 4 porcje

steki wołowe po ok 150 gr na osobę

na sos

duża cebula
3 ząbki czosnku
centymetrowy kawałek imbiru
2 łyżki oliwy
chlust porto, ok 50 ml
pół szklanki czerwonego wina
1/2 litra bulionu cielęcego ( lub wołowego)
listek laurowy
tymianek
sos sojowy
kilka kropel ostrej oliwki i ziarenka czerwonego pieprzu

na zapiekankę

4 duże ziemniaki
3 duże marchewki
2 ząbki czosnku
200 ml śmietany kremówki
20 ml mleka
gałka muszkatałowa
sól, pieprz

Przygotowanie

Zaczynam od sosu. Siekam cebulę, imbir i czosnek, wrzucam do garnuszka o grubym dnie i smażę na oliwie aż się skarmelizują. Wlewam porto, mieszam. Wrzucam listek laurowy i tymianek. Dolewam wino, zmniejszam ogień i odparowuję. Po ok 10 minutach, gdy płyn odparuje do połowy wlewam część bulionu. Gdy zużyję cały płyn gotuję jeszcze sos przynajmniej 10 minut na małym ogniu. Następnie go przecedzam wyciskając wszelkie soki z rozgotowanych warzyw.  Gdyby był zbyt rzadki trzeba go jeszcze odparować. Dopiero gdy ma właściwą konsystencję mogę go doprawić do smaku. Zamiast soli używam sosu sojowego. Dodaję też świeżo mielony czarny pieprz i całe ziarenka czerwonego. Tuż przed podaniem wrzucę do sosu kilka zimnych opiłków masła, energicznie wymieszam. Dzięki temu mój sos stanie się pięknie aksamitny i błyszczący.
Zabieram się za warzywa. Ziemniaki i marchew kroję na tarce zwanej tu mandoliną ;) na cieniutkie plasterki. Wkładam je do oddzielnych misek i solę. Ziemniaki bardziej niż marchew. Po kwadransie plasterki zaczną puszczać sok i staną się elastyczne. Płuczę je z nadmiaru soli i układam w naczyniu żaroodpornym. Śmietanę mieszam z mlekiem, dodaję ząbek zmiażdżonego czosnku, sporą szczyptę gałki muszkatałowej, tymianek, sól i pieprz. Tak przygotowaną mieszankę wylewam na warzywa. Powinna je pokrywać cieniutką warstwą. Wstawiam do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na godzinę. Jeśli po tym czasie wierzch nie jest rumiany dodaję 10 minut pieczenia. 
Czekając na ziemniaki smażę steki. Na średnio rozgrzanej patelni grillowej kładę kawałki mięsa. Smażę po dwie minuty z każdej strony, następnie wyłączam gaz zostawiając wciąż mięso na patelni. Teraz je solę i pieprzę z dwóch stron. 
Nie pozostało nic innego jak nałożyć danie na talerze i cieszyć jego smakiem. Tym razem podałam też ugotowanego 10 minut na parze brokuła.









11 listopada 2015

Jesienna sałatka z pieczonymi warzywami

Składniki
na 4 porcje

szklanka soczewicy ( kolor dowolny)
kilogramowy kawałek dyni
czerwona papryka
5 ząbków  czosnku
torebka świeżego szpinaku czyli 125 gr 
łyżka jasnego octu owocowego ( użyłam białego octu balsamicznego)
oliwa z oliwek
suszony tymianek
sól, pieprz

Przygotowanie

Rozgrzewam piekarnik do 180 stopni. 
Soczewicę zalewam zimną wodą i odstawiam na pół godziny.
Dynię kroję wraz ze skórą na grube, pięciocentymetrowe plastry. Kładę je na blasze wraz z papryką w całości i 4 nieobranymi ząbkami czosnku. Skrapiam wszystko oliwą, solę, dynię posypuję tymiankiem. Wstawiam na godzinę do piekarnika. 
Gotuję soczewicę przez 20 minut na średnim ogniu, odcedzam.
Wyciskam przez praskę ostatni ząbek czosnku, który wrzucam na patelnię skropioną oliwą. Po chwili dodaję szpinak i lekko solę. Smażę 5 minut, odstawiam.
Wyjmuję warzywa z pieca, paprykę natychmiast przekładam do miski i szczelnie owijam folią spożywczą. Gdy przestygnie obieram ją ze skórki zachowując cały sok. Robię z niego winegret. Dodaję upieczone ząbki czosnku, przecieram przez sitko by był idealnie gładki. Dodaję łyżkę octu, 3 łyżki oliwy, szczyptę soli, pieprzu i tymianku. Starannie mieszam.
Pozostało jedynie podać sałatkę, gdyż wszystkie składniki są gotowe. Można połączyć je w salaterce i skropić sosem. Na niedzielny obiad wybrałam inny sposób prezentacji, zrobiłam indywidualne porcje. Paprykę pokroiłam w paseczki a francuską łyżeczką wykroiłam kulki z upieczonej dyni.





6 listopada 2015

Salon Czekoladowy

Kilka dni temu zakończył się tegoroczny, 21-y już Salon du Chocolat. Nie mogłam sobie odmówić przyjemności wybrania się na niego. Tym razem poszłam na otwarcie. Ku mojemu zaskoczeniu tłumów nie było, dzięki czemu wszędzie było można podejść bez problemu i popróbować tylu smakołyków ile dusza zapragnie. Kilka razy odmówiłam spróbowania różnych wyrobów, bo zwyczajnie skończyły mi się moce przerobowe.  Musiałam przecież zostawić miejsce na naleśnika z likierem Grand Marnier, wynalazek jakże prosty i genialny. I tak najadłam się jak nigdy dotąd, znów przytachałam do domu prawie kilogram czekolady i nie tylko. 
Sam Salon wydał mi się skromniejszy niż w latach ubiegłych, za to tym razem można było obserwować finał World Chocolat Masters organizowany przez Cacao Barry. Na odizolowanej od zwiedzających szklaną ścianą przestrzeni zawodnicy z różnych krajów przygotowywali czekoladowe rzeźby. Gotowe dzieła wystawione były do podziwiania. Niestety w połowie pierwszego dnia ukończonych było tylko kilka z nich. Finał trwał chyba trzy dni, więc ci, którzy wybrali się na zakończenie Salonu mogli podziwiać wszystkie prace.
Zapraszam na fotograficzną relację z Salon du Chocolat 2015! 


Gigantyczny niedźwiedź na powitanie.




Powyżej  prace finalistów.
 Kwiaty z czekoladowych drażetek.





Czekoladowa płyta.

Owoce i ziarna kakaowca.



Ostatnie cztery zdjęcia to...mydełka!Pachniały tak, że trudno było im się oprzeć.



DZIĘKUJĘ ZA ODWIEDZINY!